wtorek, 2 stycznia 2018

Reasumując...

 Życzmy sobie wszystkiego dobrego i bądźmy szczęśliwi w tym Nowym Roku!!!
Tak konwenanse mamy już za sobą.
Podsumowanie tego co już było czyli rok 2017.
Tak szczerze to nawet był to dobry rok dużo się działo tak na każdej ścieżce mojego życia.
* Na początku roku pieprzone Państwo zafundowało mi karuzelę i "rollercoaster" ze swoimi cholernymi nie douczonymi urzędasami - bezprawnie zawłaszczając moje ciężko zaoszczędzone pieniądze. 
* Potem miła odskocznia synuś ma swój pierwszy tytuł naukowy który potem jak się okaże będzie jego pryszczem na dupie bo nie będzie mógł znaleźć "idealnej" dla niego pracy i będzie bardzo sfrustrowany! 
* W połowie roku całus w dupeczkę synusia i wio w świat - leć chłopie zdobywać doświadczenie i pokorę!
* Ha i tu zaczyna się luksus dla mnie - misterny plan utkany przeze mnie jak wkręcić dziecko i znajomych że się było na końcu świata.
Wierzcie mi miny ich wszystkich nie do zapomnienia. Fakt od tego "żarciku" mam problem żeby mi wierzyli w rewelacje jak się toczą w moim życiu, ale warto było, oj warto było.  
* Wakacje spokojne i relaks z prywatną plażą i takimi tam duperelami - fajnie było.
* syn wraca do kraju i znowu schody pod górkę. Nie wiem czemu albo gdzie popełniłam błąd w jego dostosowaniu do rzeczywistości. 
Sorry nie wiem co spieprzyłam?
* No mamy koniec października nowy nabytek jak grom niszczy rodzinę. Matka z ojcem kupili dom! Do dzisiaj niektórzy mają problem żeby oswoić się z tą myślą a wiem że będą jeszcze większe cyrki jak się moja czcigodna rodzinka dowie. 
Szlag ich może trafić na miejscu. No cóż...
* I mamy grudzień, koniec roku. Jak dla mnie tragiczny i nie spodziewałam się takiego zakończenia. Co wizyta to inny "wyrok". Ręce opadają ale jakoś to trzeba przeżyć, przeczekać i być cierpliwym. 

Reasumując to nie był zły rok tylko koniec taki zaskakujący i smutny...   

Miłego :)