środa, 28 grudnia 2016

Stories Christmas (epilog)

No i po świętach. Niby żal ale tak właściwie sielanka nie trwa wiecznie, chciał czy nie chciał trzeba się wdrożyć w życie co mnie jakoś nie cieszy... 
Zastanawiałam się czy chcielibyście dowiedzieć się jak spędziliśmy te kilka wolnych dni. Wolnych co prawda od pracy ale nie rodziny. 
No z naszą rodzinką wszystko OK! 

  Zaczynamy od wigilijnego wieczoru.
 * Objedzeni - jedzonko mimo nowej diety małżonka udało się wszyscy byli zadowoleni i smakowało im.
 * Opatrzeni - przegląd filmów odhaczony jak co roku jednak repertuar trochę się zmienił. 
Miało być strasznie a nawet bardzo strasznie a wyszło tak :
1 - horror taki sobie no na 4,5
2 - horror taki na 5,5
3 - bajka dla dzieci rewelka bo tu 8,5 tu się uśmialiśmy jak rzadko.
 * Gry logiczne zaliczone czyli miły standard jak co roku.
Fajnie było i to mnie cieszy. 
 * Prezenty były zarąbiste, przynajmniej te które zostały wybrane z listu pisanego przed świętami czyli moje i męża.
Synusiowi było żal i na przyszły rok nie będzie palił głupa bo mu było smutno. Jak mówiłam : "jaki list takie prezenty!"

  Potem pierwszy dzień świąt i tu jest ciekawie bo jedziemy
do rodziny w odwiedziny.
Oszczędzę sobie opisu przywitania, drętwej dyskusji o pogodzie i jeszcze kilku innych pierdołach bo mnie mdli.
Jeny jakie to smutne czemu miało służyć te spotkanie przecież każda z rodzin się tak dusiła wszystko nas uwierało nawet krzesła w dupę gniotły. Tak na marginesie brakło szklanek a kieliszki były dwa razy zmieniane bo były jakieś nie takie. A my z synkiem zapomnieliśmy naszych z domu. Wiem, wiem wredna krowa ze mnie i mam to w dupie (jak wicie). Do bólu wzruszyło mnie to jak się gospodarz zapytał czy chłopaki (stare konie, które mogłyby mieć już swoje rodziny i dzieci) czegoś mocnego się napiją.
Bo to nie wypada żeby syn z ojcem pił przy jednym stole. Dziwne jednak jest to jak sam siedział z własnym ojcem i pił to mu jakiś nie przeszkadzało. Chłopie jaki ty biedny jesteś, jak mi cię żal. Nie byłabym sobą jakbym mu tego nie przypomniałam. 
Chłopaki się z nami napili po wszystkich och, ach i innych wzdychaniach gospodyni, bo mają taką a nie inną ciotkę to tak na marginesie. Nie wiem co prawda czy było im miło bo mnie w takiej sytuacji krew zalewała.
Kurde z piekła nie wyjdę.
Rozbroiła mnie taka sytuacja, chwaliliśmy się że do południa graliśmy i gospodyni bardzo, a to bardzo się żaliła na swoich, że nie chcą z nią grać. Tak zintegrować się rodzinnie. Przyniosła parę gier i tak to rozkładała, marudziła.
Żal mi się jej zrobiła to powiedziałam dawaj zgramy. No i grałyśmy między talerzami z szynką, sałatkami, jajkami i innym jedzeniem. Fajnie, tak kulturalnie no nie??? Zajebiście. 
Jak wytłumaczyłam a właściwie pokazała (bo ona instrukcji nie lubi czytać - a obrazki też były wystarczyło je tylko skumać) jej zasady postanowiła żeby zagrała większa ilość graczy niż my dwie. Zaprawiłam gospodynię, gospodarza ich syna (bardzo zadowolonego) i mojego synusia - bardzo Cię przepraszam.
To doczekałam się z jej strony komentarza : "napięcie jak na grzybobraniu". Kurwa ostatni raz!!! 
Niech mnie w dupę pocałuje. Człowiek się lituje a tu taka zapłata. Mnie i mojemu synusiowi był przykro. Najpierw zachowywała się jakby nikt jej nie lubił a potem zmieszała nas z gnojem. Brawo!
We wspólnej komitywie z moimi dzieckiem już się nie damy zrobić na szaro przynajmniej jej.
Zapomniałam dodać, że mężusia zajęła jakąś kulą - puzzlami 3D. Biedak męczył się chyba z 2 godziny ale nie dał im satysfakcji bo ją ułożył. Mnie chcieli wrobić jakieś matematyczne łamigłówki ale się nie dałam. Zawsze uważali mnie za druga kategorię tak więc nie mam najmniejszego zamiaru się przed nimi demaskować. Fakt przez ramię zaglądałam co tam jest i policzyłam to bezbłędnie. Ha, miło mi było bo oni się męczyli z tą zagadką. 
No nie będę już nudzić ale strasznie przykre są te spotkania. Szkoda chyba gdzieś się pogubiliśmy...

  Drugi dzień świąt błogi spokój, lenistwo nawet obiadu nie robiłam. Zjedliśmy prawie wszystko co należało zjeść żeby nie wyrzucać jedzenia i tu daję sobie plus.
Znowu oddaliśmy się X muzie i poryczałam się jak smarkula bo zatęskniłam za kimś ważnym dla mnie. 
Kimś kogo już nie ma wśród nas. Jednak jest w moim serduchu. 
Dzień uznaliśmy za udany.

  I tak minęły święta w naszej rodzinie.

Zapomniała dodać wigilia była ze śniegiem!
Puszczam w świat zdjęcie naszego stołu.




Miłego :)