środa, 28 grudnia 2016

Stories Christmas (epilog)

No i po świętach. Niby żal ale tak właściwie sielanka nie trwa wiecznie, chciał czy nie chciał trzeba się wdrożyć w życie co mnie jakoś nie cieszy... 
Zastanawiałam się czy chcielibyście dowiedzieć się jak spędziliśmy te kilka wolnych dni. Wolnych co prawda od pracy ale nie rodziny. 
No z naszą rodzinką wszystko OK! 

  Zaczynamy od wigilijnego wieczoru.
 * Objedzeni - jedzonko mimo nowej diety małżonka udało się wszyscy byli zadowoleni i smakowało im.
 * Opatrzeni - przegląd filmów odhaczony jak co roku jednak repertuar trochę się zmienił. 
Miało być strasznie a nawet bardzo strasznie a wyszło tak :
1 - horror taki sobie no na 4,5
2 - horror taki na 5,5
3 - bajka dla dzieci rewelka bo tu 8,5 tu się uśmialiśmy jak rzadko.
 * Gry logiczne zaliczone czyli miły standard jak co roku.
Fajnie było i to mnie cieszy. 
 * Prezenty były zarąbiste, przynajmniej te które zostały wybrane z listu pisanego przed świętami czyli moje i męża.
Synusiowi było żal i na przyszły rok nie będzie palił głupa bo mu było smutno. Jak mówiłam : "jaki list takie prezenty!"

  Potem pierwszy dzień świąt i tu jest ciekawie bo jedziemy
do rodziny w odwiedziny.
Oszczędzę sobie opisu przywitania, drętwej dyskusji o pogodzie i jeszcze kilku innych pierdołach bo mnie mdli.
Jeny jakie to smutne czemu miało służyć te spotkanie przecież każda z rodzin się tak dusiła wszystko nas uwierało nawet krzesła w dupę gniotły. Tak na marginesie brakło szklanek a kieliszki były dwa razy zmieniane bo były jakieś nie takie. A my z synkiem zapomnieliśmy naszych z domu. Wiem, wiem wredna krowa ze mnie i mam to w dupie (jak wicie). Do bólu wzruszyło mnie to jak się gospodarz zapytał czy chłopaki (stare konie, które mogłyby mieć już swoje rodziny i dzieci) czegoś mocnego się napiją.
Bo to nie wypada żeby syn z ojcem pił przy jednym stole. Dziwne jednak jest to jak sam siedział z własnym ojcem i pił to mu jakiś nie przeszkadzało. Chłopie jaki ty biedny jesteś, jak mi cię żal. Nie byłabym sobą jakbym mu tego nie przypomniałam. 
Chłopaki się z nami napili po wszystkich och, ach i innych wzdychaniach gospodyni, bo mają taką a nie inną ciotkę to tak na marginesie. Nie wiem co prawda czy było im miło bo mnie w takiej sytuacji krew zalewała.
Kurde z piekła nie wyjdę.
Rozbroiła mnie taka sytuacja, chwaliliśmy się że do południa graliśmy i gospodyni bardzo, a to bardzo się żaliła na swoich, że nie chcą z nią grać. Tak zintegrować się rodzinnie. Przyniosła parę gier i tak to rozkładała, marudziła.
Żal mi się jej zrobiła to powiedziałam dawaj zgramy. No i grałyśmy między talerzami z szynką, sałatkami, jajkami i innym jedzeniem. Fajnie, tak kulturalnie no nie??? Zajebiście. 
Jak wytłumaczyłam a właściwie pokazała (bo ona instrukcji nie lubi czytać - a obrazki też były wystarczyło je tylko skumać) jej zasady postanowiła żeby zagrała większa ilość graczy niż my dwie. Zaprawiłam gospodynię, gospodarza ich syna (bardzo zadowolonego) i mojego synusia - bardzo Cię przepraszam.
To doczekałam się z jej strony komentarza : "napięcie jak na grzybobraniu". Kurwa ostatni raz!!! 
Niech mnie w dupę pocałuje. Człowiek się lituje a tu taka zapłata. Mnie i mojemu synusiowi był przykro. Najpierw zachowywała się jakby nikt jej nie lubił a potem zmieszała nas z gnojem. Brawo!
We wspólnej komitywie z moimi dzieckiem już się nie damy zrobić na szaro przynajmniej jej.
Zapomniałam dodać, że mężusia zajęła jakąś kulą - puzzlami 3D. Biedak męczył się chyba z 2 godziny ale nie dał im satysfakcji bo ją ułożył. Mnie chcieli wrobić jakieś matematyczne łamigłówki ale się nie dałam. Zawsze uważali mnie za druga kategorię tak więc nie mam najmniejszego zamiaru się przed nimi demaskować. Fakt przez ramię zaglądałam co tam jest i policzyłam to bezbłędnie. Ha, miło mi było bo oni się męczyli z tą zagadką. 
No nie będę już nudzić ale strasznie przykre są te spotkania. Szkoda chyba gdzieś się pogubiliśmy...

  Drugi dzień świąt błogi spokój, lenistwo nawet obiadu nie robiłam. Zjedliśmy prawie wszystko co należało zjeść żeby nie wyrzucać jedzenia i tu daję sobie plus.
Znowu oddaliśmy się X muzie i poryczałam się jak smarkula bo zatęskniłam za kimś ważnym dla mnie. 
Kimś kogo już nie ma wśród nas. Jednak jest w moim serduchu. 
Dzień uznaliśmy za udany.

  I tak minęły święta w naszej rodzinie.

Zapomniała dodać wigilia była ze śniegiem!
Puszczam w świat zdjęcie naszego stołu.




Miłego :)


sobota, 24 grudnia 2016

Stories Christmas (2)

Kochani dzisiaj tak króciutko bo pracy sporo chociaż już jestem na prawie na mecie :)
Choinka ogarnięta - fotki poniżej. Ubieranie naszej damy w tym roku bardzo spokojnie. Jedynie przy ozdabianiu wejścia do domu małżonka prąd "kopnął" ale wszystko jest OK!
Mąż żyje bez uszczerbku. Wszyscy delektujemy się magią świąt. Jutro niestety mniej przyjemna wizyta u rodziny. Ale damy radę przynajmniej z synem mamy już plan jak to zrobić żeby nas ekspresowo wykopali z tej sielankowej biesiady. Bierzemy własne turystyczne kieliszki takie metalowe czy jakieś takie. Rodzinka ma problem z tym że ciągle brakowało u nich talerzy, szklanek i kieliszków. To my tym razem się zabezpieczymy i jedziemy z własnymi. 

Może się obrażą ale mamy to gdzieś. 

Wiwat święta rodzinne!!!  

Tak już na koniec życzę wszystkim:

"Nareszcie Święta ukochany czas
Świat pragnie miłości od każdego z nas
Nadeszła wigilia, już opłatek czeka..."




Miłego :)

wtorek, 20 grudnia 2016

Stories Christmas (1)

!!!OGŁASZAM ŚWIĘTA!!!
Kocham ten czas!!! Jest bosko, pachnąco, lampeczki święcą na kolorowo. Prawie każdy dom się mieni - ślicznie tylko cholera śniegu brak i wali z kominów jak zawsze... ale olać to mamy czas wielkich przygotowań i to się liczy. Bo za chwil parę, za chwil parę będzie bajkowo. 
Dzień zaczął się obiecująco wyspana, zrelaksowana z ogromną siłą do działania. Po śniadanku układamy z mężusiem plan dnia - obowiązki bez szału wszystko pomalutku bez spiny tak slowly. 
Dzisiaj mamy gości i dom musi być czysty i świąteczny. Fakt goście wpadną na 5 minut - podzwonią, drzwi usmarują, kontrolę stanów rodzinnych zrobią, zapytają jakie mamy do nich pytanie i pognają z kopertką. Jednak mi to nie przeszkadza bo zawsze chcę żeby było ładnie jak wpadają. 
Dwa serwety wyprasowane bo nie mogę się zdecydować. OK, leży jak należy jest dobrze! 
Mała przerwa na kawusię miało być coś słodkiego ale kochany zeżarł wczoraj ciastka. Rzadko jadam słodkości jednak dzisiaj być coś zszamała, no trudno będzie sama kawa. 
Po kawusi reszta porządków i wszystko piękne pachnące no podoba mi się. Czekamy na gości. Weszli, przeszli, posiedzieli, poszli. Spokój na rok.
Teraz czekam na kuriera z ostatnim gift - em. Zaczynam jednak się obawiać, że dzisiaj nie dojedzie co bardzo mi się nie podoba. Najpierw firma wysyłkowa robi ludzi w konia z dostępnością a potem firma kurierska bo niby mają mi doręczyć paczkę do końca dnia. Specjalnie używam terminu "firma kurierska" bo co innego myślą sobie bossowie a co innego kurierzy, którzy ryją jak dziki. Jednakoż taka ich praca za karę raczej nie pracują. Prezenty zamawiam z odpowiednim wyprzedzeniem jednak tym razem dupy dała firma wysyłkowa. Mam wolne tak więc chcę żeby inni nie musieli się męczyć z paczkami dla mnie. Niestety nie mam wpływu na wszystko. Sorry kurierzy.

Plany na jutro:
- wstać wypoczęta
- śniadanko, kawusia
- zainteresować się choinką
- obiadek, kawusia
- drobne zakupy
- spokojny wieczór, relaksik w moim małym SPA



Miłego :)

niedziela, 18 grudnia 2016

Stories Christmas - opowieści świąteczne (prolog)

Kochani za kilka dni ogłaszam święta w mojej rodzinie.
Będzie miło, wesoło, kolorowo a przede wszystkim domowo
i rodzinnie. 
Tak na początek zdjęcia moich ręcznie robionych bombek dla przyjaciół. 

Pierwsza propozycja:


Druga propozycja:
Miłego :)

środa, 7 grudnia 2016

Jest ciężko...

Jest ciężko, idą święta a ja jestem chora. Niestety robota sama się nie zrobi. Zawinęłam rękawy i jazda do 13-ej się obrobiłam. Temperatura znowu mi podskoczyła. Muszę wpakować się do łóżka. Dla polepszenia nastroju zrobiłam parę fotek. Mierzyłam czas zdjęciami "faz" słońca za oknem,  bo jak zwykle uleżeć nie mogłam w spokoju. Ta energia mnie kiedyś zabije :)














Miłego :)

środa, 30 listopada 2016

Spotkanie (1) ciąg dalszy

Tak jak obiecała napiszę jak jest u nas na święta. Generalnie każde są inne ale wszystko jest pod tematem - ciepło, milusio i rodzinnie.
I tym mogę się pochwalić bo święta to czas dla nas. Nie jest nam ciężko posiedzieć razem, nie boli nas to że spędzamy czas rodzinnie nikt nikogo nie nudzi i nikomu nie przeszkadza. Jestem z tego DUMNA!!!
A więc zaczynam....
święta u nas zwykle zaczynają się kilka dni przed wigilią - mamy ten luksus, że prowadzimy firmę wysyłkową i pracujemy na własny rachunek. Żaden szef nie karze mi wchodzić w dupę przemądrzałym i wrednym klientom. 
Pracujemy tak aby wszystkie zamówione przedmioty dotarły na miejsce przed świętami ale jeżeli jakiś "przerost treści" kupi mi coś na dwa dni przed świętami to może zapomnieć o wysyłce. Oczywiście informacja, że wysyłamy paczki do jakiegoś dnia przed świętami zawsze jest widoczna i czytelna na naszej stronie. Tak więc ma świadomość co robi. Pamiętamy, że nasi dostawcy, kurierzy i inni pracownicy też chcą mieć święta!!! Szanujmy się!!!
Zarządzam Święta. 
Wigilijny ranek zaczynamy leniwie od dobrej kawusi i lekkiego śniadanka. Potem organizujemy prace na cały dzień. Jak nie ma "ubranej choinki" to stroimy naszą damę.
Znaczy się stroimy - chłopaki to robią. Zabawa jest nieziemska chyba takich jaj z tą damą nie ma u nikogo.
Opowiem jak to wygląda w kolejnym wejściu bo można o tym książki pisać :)
No jak dama jest ubrana robimy ostatnie porządki. 
Ja tak od południa siedzę w kuchni. Pitraszę powolutku różne frykasy na wieczór. Potem synuś z mężem zajmują się stołem - to zawsze jest na ich głowie.
Tak koło 17-ej wszyscy się stroimy i zasiadamy do kolacji.
Stop! 
Zapomniałam o naszej nowej tradycji - tak od 3 lat. Nasz syn wpadł na pomysł, że co roku będziemy robili sobie rodzinne zdjęcia przy wigilijnym stole. Zobaczymy jak z czasem się zmieniamy i jak zmienia się nasz stół czy jest bogatszy albo biedniejszy.
Fajny pomysł miał ten nasz chłopak trzeba go pochwalić.
Jak zjemy, otwieramy prezenty. Jakiś czas temu stwierdziłam, że tak czy siak należny pisać listy do Dzieciątka - przynajmniej u nas tak jest - na początku grudnia.
I nie ważne czy to dorosły syn, czy poważy małżonek i oczywiście ja też. 
Pisać muszą wszyscy bo jak nie będzie listu to guzik dostaną pod choinką.
W zeszłym roku powiedziałam, że wybieramy najładniej napisany list i z tego listu będziemy się starać dostarczyć wszystkie zamówienia. Jakbyście widzieli jak nasz synuś poprawiał ten swój list - warto było - student jest bardzo kreatywny.
No, to jak to wszystko obczaimy, posprzątamy oglądamy filmy. Filmy w tym okresie oglądamy w naszym dużym łóżku w sypialni - wszyscy.
Zabieramy do niego wszystko co się da z jedzenia oczywiście :)
Wierzcie jest wszystko chipsy, orzeszki, ciasteczka, napoje, piwo, drinki, łącznie z moja rybą. Do tego dochodzą serwetki, talerze i szklanki. 
Może się ktoś oburzy jak można potem w takim syfie spać otóż można. Fakt przez całe święta z różnych miejsc łóżka wyciągamy z mężem łupinki orzeszków czy okruszki chipsów ale nikt nie narzeka liczy się zabawa :)
Tak historyjka mi się przypomniała.
W któreś święta chciałam żebyśmy oglądali horror.
Słyszałam recenzję w radiu bardzo zachęcająca. Rozsiedliśmy się w łóżku, zrobili nastrój tylko świeczki i oglądamy, oglądamy i w kulminacyjnym punkcie filmu tam gdzie miało być bardzo strasznie zrobiła się komedia.
(...)Dziewczyna w ciemnym lesie mówi do chłopaka ale tu zimno i ciemno a potem jakiś gość w reżyserce mówi do drugiego ty podkręć ogrzewanie i zrób więcej światła (...).
 Chłopaki ze śmiechu mało co z łóżka nie spadli. No taki to był horror - do dzisiaj mi to przypominają. Kochani ;)
Przez kolejne świąteczne dni odpoczywamy w naszym rodzinnym gronie.
Tak to jest u nas na święta. 
Jak mi się uda napisać coś jeszcze przed świętami to opowiem jak ubieramy choinkę. Też jest niezła jazda.  

Miłego :) 

PS Pozdrawianie od Rudolfa.




     

poniedziałek, 28 listopada 2016

Fatal accident...

Wczoraj wieczorem zaliczyłam kolejny docinek ciekawego serialu. Każdy odcinek jest inny i opowiada o innych zdarzeniach. Pokazuje jak łatwo można nami sterować, jak zmieniają się wartości, jakie z nas kreatury nie potrafiące ocenić co jest dobre a co złe. Małe wyjątki są ale to taka garstka, bardzo mała garstka. 
Historia jest autentyczna, miała miejsce w tym roku we wrześniu nad jednym z naszych jezior na południu Polski.
Fajne wrześniowe weekendowe popołudnie z małżonkiem wybraliśmy się do smażalni na rybkę. 
Spacerek lasem dla zaostrzenia apetytu i sportu. 
Z racji tego, że to już wrzesień to i klientów mniej i na spokojnie można zjeść obiad. Mąż przy barze składa zamówienie. Dziwnym trafem czuję się nieswojo i ten dziwny zapach, który ja "zawsze" tylko ja czuję. 
Coś chyba jest na rzeczy. Patrze na jezioro, zza cypla jak z procy wyłania się motorówka WOPR-u. Gna jak dzika. Małżonek siada przy stole. Mruknęła, że chyba coś się stało bo WOPR gnał i to na sygnałach. Pani przyniosła zamówienie - boska rybka rozpłynęłam się na nią. Z racji tego że pogoda sprzyja postanawiamy przejść cały deptak żeby przetrawić jedzonka. 
(Zapomniała o motorówce WOPR-u). Gdzieś tak około 150 m od smażalni na plaży dostrzegam "złoty koc"... wokół bawią się dzieci, gromadka młodych robi grila inni grają w piłkę. Istna idylla, tylko kurwa ten "koc"...Mówię do męża tu coś się stało i już teraz wiem co.
Wiem, dlaczego WOPR tak gnał, czemu po plaży chodzi policja. Rozpytuje plażowiczów. Na końcu deptaka stoi radiowóz. Niechcący słyszymy: młody mężczyzna około 24-25 lat, z... (miejscowość nieistotna), rodzice już jadą ale to potraw bo to kawał drogi.  Była lekarka (wczasowiczka) "pompowała" ile mogła ale nie dała rady...
Na murku odgradzającym od chodnika pozostawione ubranie i butelka po piwie. Na drugim murku siedzi chyba kompan, siedzi patrzy tępym wzrokiem. Policjant próbuje coś z niego wyciągną, jednak kontakt zerowy. Przynajmniej tyle mogę dostrzec. 
Jeny jak mi głupio i przykro taki młody czyjś syn, chłopak, przyjaciel. Pomyślałam jak ja bym się czuła gdyby moje dziecko pojechało na wakacje, poszaleć a potem ktoś dzwoni i przywożą go w worku. Jak mi bardzo przykro...to taka tragedia.
Po cholerę mnie tu gnało, mogliśmy zejście obiad w domu. Zawracamy.
My zawracamy ale ludzie wietrzą sensację więc się schodzą. Popatrzeć, bo to taka atrakcja. Wy hieny, debile nie macie za grosz szacunku do tego młodego człowieka. Mija nas kilka osób i między innymi rodzina starsza para z synem dorosłym - podkreślam bo to ważne. Dosyć dziwnie ubrani, wzbudzają moje zainteresowanie. Chłopak przystaje i wiecie co robi zdjęcie.
Robi zdjęcie... kurwa przeraża mnie to jak można być takim okrutnym. Głośno wyrażam swoje zdanie a on nic... dalej robi zdjęcia. No poleciałam grubo żeby wiedział, że to mowa do niego, a on nic. Walę w stronę rodziców, że mamuśka ładnie wychowała sobie synalka a ona nic... przyśpieszyli z tatuśkiem tylko kroku...Ludzie patrzą się na mnie jak na idiotkę. Mąż mnie przytulił i ze smutkiem powiedział, że to kolejna fotka na Facebooka lub inny portal społecznościowy. Nie zmienisz tego a takie zdarzenia są sensacją dla wszystkich (mówi to z własnego doświadczenia zawodowego). Ręce mi opadły. Ciśnienie poszło na maksa. 
Niech szlag trafi tę rodzinkę z synalkiem na pierwszym miejscu. Czy jest jeszcze ktoś kto ma współczucie?
Fajnie nas nakręcają media...robią z nas dzikusów bez logicznego myślenia tylko pogoń za tym kto zrobi lepsze zdjęcie, kto nakręci bardziej zjechany filmik. 
To było smutne popołudnie. Nich to będzie przestroga dla innych bo następnym razem nie będę gadała a zacznę działać. 

Nie wiem co napisać na pożegnanie...
      


niedziela, 27 listopada 2016

Spotkanie (1)

Kilka dni temu miałam okazję spotkać się z koleżanką i przy kawusi pogadać o tym i owym - taki relaksik , chwila odpoczynki i zadumy na światem :)
Z racji tego że święta tuż, tuż zapytałam jak zaopatruje się na spędzenie świąt w dużym gronie rodzinnym. Troszkę się zamyśliła i posmutniała ( cholera coś się musiała stać ) więc opowiedziałam jej pewną historię z życia wziętą.
Słuchaj.
Mamy późne popołudnie wigilijne. Pod dom podjeżdżają auta jedna bryka lepsza od drugiej. Serdeczne przywitanie całuski, przytulaski - dobrze jest!
Potem należy wysłuchać naszych gości.
Jak to wszyscy są szczęśliwi, że mogą znowu razem spotkać się, zasiąść przy jednym stole i takie achy, ochy i taki lukierek. 
Potem wypada pochwalić za to co goście przywieźli na świąteczny stół.
Kuzynka znowu przywiozła rybki, które niby sam robiła (a każdy wie że są cateringu), siostra zaszczyciła stół barszczykiem z uszkami i krokietami ( barszcz cienki jak cholera bo ciągle oszczędza na wakacje, auto i dom remontuje, reszta mrożona), bratowa dostarczyła jakieś słodkości, które od połowy listopada robiła (pierdzieli bo z cukierni je ma).
Jeny jak bosko jeden drugiego chwali bo to takie piękne, że jeszcze możemy się spotkać, zasiąść przy jednym stole i każdy coś własnoręcznie zrobionego przewiezie a przy okazji pochwali jeden drugiego. 
Mało już takich rodzin, oj mało takich cudownych, rodzinnych ludzi jak my! 
Kochamy się wszyscy... 
Prawda natomiast jest całkiem inna.
Za plecami jeden drugiemu by w dupie parasol otworzył. Przykre, ale prawdziwe.
Najchętniej każdy z osobna zaszyłby się gdzieś w zaciszu swojego domu. Dorośli z kieliszeczkiem, dzieciarnia z nowy telefonem, tabletem czy też innym cholerstwem ograniczającym jego kontakt z otoczeniem. 
Żarełko załatwiłoby się z cateringu skoro ciotki kupują gotowe (co roku) to czemu by nie... po cholerę się męczyć? Dom zasmrodzić (pieczoną rybą, kapustą), zabrudzić (mąka przy pieczeniu ciasteczek). 
Nasz dom jest pięknie przystrojony świeczkami, lampkami i tak pięknie pachnie igliwiem. Taki glamour, taki z katalogu, taki idealny.
No i tak to jest z tymi świętami.
Koleżanka pokiwała głową i powiedziała wiesz ja co roku zapierniczam jak wół żeby wszyscy byli zadowoleni a i tak nikt tego nie docenia. Panie są pięknie wyczesane, mają boskie kiecki, najmodniejsze paznokcie i takie tam. 
Fakt lubię gościć innych ale żeby choć raz posprzątały po kolacji albo mi pomogły ale gdzie tam jak ona takie piękne - zbrudzą się a ja kopciuszek ...
No i mnie też się zrobiło przykro. Kurcze ale ten świat jest gówniany. Jednak na pociechę opowiedziałam jej jak to ze świętami jest u nas. Wam też opowiem ale w następnym wejściu. Będzie Was ciekawość zżerała to wrócicie... myślę.

Miłego:)



piątek, 18 listopada 2016

Piątkowy wieczór, przemyślenia różne

Oj jak że się cieszę - to już piątek. Taki specjalny piątek, bo to był wolny piątek! Ranek - bezstresowy, leniwy. Spokojne śniadanko, kawusia i na luziku porządeczki na weekend. Dawno tak się nie wyciszyłam, wszystko powolutku, bez zbędnego stresiora. Ostatnio zastanawiałam się jak to będzie jak w cholery rzucimy pracę i będziemy żyli spokojnie. Chociaż znając nas niepoprawne jest stwierdzenie "żyli spokojnie" ha ha ha... 
Przecież ja nie mogę na dupie usiąść spokojnie żeby się kawy napić bo ciągle muszę gdzieś iść, coś sprawdzić. A masakra jest wtedy jak mi się uroi, jakiś nowy pomysł. To muszę już, teraz bez zbędnej zwłoki zabrać się za to "coś". 
Pomysłami  obdzieliłabym pół świata, hm ale to kocham - rozmarzyłam się... 
Ponoć ludzie z pasjami żyją wiecznie. 

Nie wiem co się dzieje ale w tym roku jakoś tak dziwnie kroi się w firmie. Jak jest szaleństwo to tak zapierniczamy, że aż nam po dupie pot spływa. A teraz święta tuż, tuż a tu cisza. Osobiście mnie to aż tak strasznie nie martwi bo po tak ciężkim październiku chwilka oddechu jest super.
Chyba że jest to cisza przed burzą. No cóż bywa i tak.

Wspomniałam o świętach i tu będzie dla mnie kilka wyzwań przede wszystkim nowe menu takie dietetyczne dla mężusia. To będzie hard core bo mamy dwie wykluczające się diety cukrzycowa i trzustkowa. Będzie ciekawie tym bardziej że lubimy kuchnię polską z karpikiem i potrawami regionalnymi ale to oponuje jak zawsze.
Mam jak co roku dylemat czy ma być choinka czy wystarczy stroik. Znając męża opcja bez choinki nie wchodzi w rachubę. Musze jedynie pomyśleć jak ją ozdobić. Pół domu mam już w srebrze. Chłopaki chodzą głowami kręcą, że mi odbiło bo święta w tym roku ogłosiłam po 10-tym listopada. 
A co, w sklepach, marketach ba na portalach społecznościowych szaleństwo rozpoczęło się dużo wcześniej. Jak inni mogą to czemu u nas w domu nie można. Potem mogę już nie zdążyć i jak co roku połowę ozdób zapomnę wyciągnąć. Tak czy siak robi się u mnie świątecznie. Popstrykam kila fotek i pochwalę się co w tym roku będzie cieszyć moje i rodziny oko :)

Miłego :)      

środa, 16 listopada 2016

Wiadomość dnia - żałosne...

Listopadowy wieczór, ciemno, zimno i nijako czyli jesień w pełni. Po obiedzie oglądam TV jakieś tam serwisy, skróty dnia. Standard ten temu, ta tej, jeden debil głuszy od drugiego rzeczywistość polityczna. Jednym uchem wleci drugim uchem wyleci. Ale jedna wiadomość tak mnie wkurzyła tak że myślałam kurde wyjdę z siebie. 
Starszy jegomość w czarnej kiecce tłumaczy dlaczego trzeba zrobić nowy sarkofag. Kurwa dwa dni temu ten sam jegomość tłumaczył uszkodzenia i te tłumaczenia nie mają nic wspólnego z tymi jakie głosi teraz...
ja cie nie pierdole kto jak kto ale ten jegomość w czarnej kiecce nie powinien kłamać bo to kurwa nie wypada. 
To tyle na dzisiaj.
Chyba, że mi przejdzie to jeszcze coś napiszę.

Miłego :)  

piątek, 11 listopada 2016

Rozważania te małe i duże...

Rozpoczynam rozważania na temat inteligencji ludzkiej.
Ostatnio dobija mnie debilizm - kretynizm postępujący tak bym to nazwała i nie mam najmniejszego zamiaru tego zmieniać jeżeli chodzi o nazewnictwo.
Jak na mnie długo czekałam aby wywalić z siebie to czemu będzie poświęcony ten blog. Może jestem starej daty, może to stara kindersztuba. ALE...
Szlag człowieka trafia jak debile nie czytają co się do nich pisze. Jak można być takim kretynem/kretynką.
Zaznaczasz takiemu/takiej wpisz w odpowiednim miejscu tekst taki a nie inny aby można cię zidentyfikować. Debile jedne nie mogą pojąć, że nie są jedynymi osobami, z którymi prowadzisz rozmowy, czy jakieś interesy. Fajnie by było idealizować gościa, że jest jedyny w swym rodzaju, ważny dla Ciebie partnerem w interesach, ale sorry tu trzeba być kim a nie debilem.
To rozpoznaje się po krótkiej wymianie zdań. Nie wiem czy przyciągam taki element czy to obecny standard. Cholera jakie to smutne i żałosne. Co drugi to magister, doktor czy prawnik – takie czasy.
Tu jest jazda bez trzymanki – sprawa dotyczy tej ostatniej grupy prawnik. Mam takie szczęście, że jak mi się trafi taka jednostka to albo radca prawny albo notariusz. Cholera ze mnie bo jak taki się pojawi – przerost treści na formą – sprawdzam klienta w necie.
I pyk z reguły w 90 % mam rację. Powinnam otrzymywać jakieś gratyfikacje w firmie za rozpoznanie.
Chamstwa i arogancji nie brakuje w tej jednostce. Zastanawiam się czasami jak takich upierdolić ale jak na mnie to za wysokie progi.
Żal dupę ściska bo taka lub taki maja większa wiedzę prawną niż my szaraczki. I możemy się w dupę pocałować. Statystycznie takich debli (patrz radca prawny) jest najwięcej na północnym wschodzie naszego kraju z tymi to zawsze mam problem. A „Warszawka” też dołącza ostatnio do tego grona tu prym wiodą notariusze.
Pseudo inteligencję zostawiam przyglądamy się pozostałym.
Doktorom, magistrom, którzy myślą że są wybitnymi i pozjadali wszystkie rozumy. Mają pewne braki w pewnej "sferze", "dziedzinie" - nie nabyli albo ją zatracili (bo to rożnie bywa) kultura.
Wiem, że z nią w każdej grupie różnie bywa ale od takich osób jej się wymaga. Przynajmniej minimalna kultura. Proszę...
Zachowajcie kulturę pisania, kulturę wypowiedzi, kulturę osobistą. Czy rozmówca musi prosić osoby wykształcone o tak podstawowe sprawy?
Ludzie zacznijcie pisać poprawnie swoje dane osobowe. Jest taki klawisz „shift” na klawiaturze - piszesz dużą literą - imię i nazwisko, nazwę ulicy, nazwę miasta. Czy takich podstawowych zasad nie uczono dzieci w podstawówce? Miejcie szacunek do siebie a inny też go będą mieli do Was!!! Jak można z małych liter pisać swoje imię i nazwisko? Poniżasz się Pani/Panie Szanowny.

Cdn...

Miłego :)


czwartek, 10 listopada 2016

Rozważanie bez zbędnych emocji - jesień

 Jesień w pełni ze swoimi wszystkimi urokami. 
Jadąc dziś wcześnie rano samochodem obserwowałam przemiany jesieni.
Z całą pewnością jesień jest piękna ale ta wczesna z ciepłymi i słonecznymi dniami. Kiedy ogrody, działki, lasy, góry kipią przecudowną paletą ciepłych barw złota, czerwieni, żółci i rudości – bosko!!! 
No i jest ta okropna zimna przygnębiająca z wstrętnym zimnem, brzydkimi drzewami, krzakami bez liści – jeny ale brzydko!!! 
Dlatego postanowiłam przypomnieć sobie co w tym roku zaoferowało mi późne lato. Tak dla polepszenia nastroju fajne fotki dla oka przynajmniej ja tak myślę ;) 




Miłego :)

wtorek, 8 listopada 2016

Leżę i myślę :)

Ciężki dzień – chyba idzie jakaś grypa. Niby wolne a cały czas coś się dzieje. Co chwilka ktoś do mnie zagląda i niby tak o coś zapytać, coś sprawdzić. Dobra troszczą się o człowieka bo kochają. Prawdziwie kochają i to miłe. Od zawsze byliśmy inni, prawdziwi. Mieliśmy i mamy swoje zasady. Fakt nie każdemu odpowiadały, czemu nie wiem. Przecież od nikogo nie wymagaliśmy żeby się do nas dostosował. Prowadziliśmy otwarty dom. Każdy mógł do nas wpaść i pogadać o byle czym, tak bez umówienia się, bez zapowiedzi. Nikt nikomu nie przeszkadzał.
Jak do synusia ktoś wpadało towarzystwo nie przesiadywało na klatce (jak mieszkaliśmy w bloku) albo pod daszkiem przy drzwiach wyjściowych. Małżonek dostawał szału widząc jak ktoś wystaje na klatce czy przed domem. Nikt z naszych znajomych nie jest bezdomny i powinien gości zapraszać do domu bo to kulturalne i takim postępowaniem szanuje się druga osobę.
Czasami zdarzało się że ktoś wpadł się wyżalić, popłakać nad losem. Zostawić mały urywek własnego życia, niedoli.
I tak powoli różne ciężary spoczywały na moich barkach. Nie wiem czemu każdym się przejmuję, cholera jakbym sama swoich problemów nie miała. Z czasem stałam się szorstka, wredna, złośliwa – tak zamknięta w swojej bańce do której nie chcę ostatnio dać nikomu dostępu. Chyba jestem zmęczona całokształtem.
Co jakiś czas diametralnie zmienia się całe moje życie.
Gdzieś wyjeżdżam, zmieniam adres, pracę bo staję się wypalona w tym miejscu. Teraz tak osiadłam tu na tej miejscówce już 12 rok.
I nosi mnie, oj jak mnie nosi. Zamknąć ten odcinek życia i pognać w świat. Ale gdzie nie wiem. Patrzę na różne dziwa natury i co chwilę chcę lecieć to tu, to tam. Małżonek mówi mi dołączać te miejsc do listy życzeń albo kupuj teraz. Bez konkretnego grosza przy dupie mogę tylko patrzeć i wzdychać... Wiem jednak że moje marzenia się spełniają – ale muszę poczekać troszkę.
Czasami lepiej trzy razy przemyśleć co chcemy bo to w realu nie jest tak cudowne jak nam się wydaje.

Miłego :)





piątek, 4 listopada 2016

Piątkowe przemyślenia

Piątkowe popołudnie dodam jeszcze jesienne ale bardzo słoneczne aż miło usiąść w słoneczku. Dzionek jak dotąd całkiem spokojny, obsługa klienta zakończona. Brak jakichkolwiek debili z przerostem tego i owego. Ista i fb służbowy przejrzany, znowu podziwiam manualne zdolności użytkowników. Fajnie tak dzielić się swoimi pracami, miło jak ktoś kogoś pochwali tak aż cieplutko na serduchu.
Ale tak myślę czy aby wszystkie te komentarze są prawdziwe i szczere, a może ktoś robi to dla połechtania własnego go? Pochwalę Ciebie Ty mnie i pyk już jest ślicznie, słodko, landrynkowo... wszyscy się kochają.
Czy aby na pewno? Ile razy każdy z nas spotkał się z taką sytuacją. Miłe, serdeczne powitanie.
Jeszcze słodsza rozmowa o dzieciach, o pracy i takie tam. Jeszcze czulsze pożegnanie. I buzi, buzi. PA.
A po chwili jak serdeczny rozmówca znika, niech Cię jasny szlag na miejscu trafi dziadzie jeden. Nasza frustracja sięga zenitu wszystkie korki wybiło... uuu.
Czemu tak jest? Bo jesteśmy wredni, zawistni, nieżyczliwi a będzie jeszcze gorzej.


Miłego :)

czwartek, 3 listopada 2016

Społeczeństwo - przemyślenia osobiste - żałosne

No cóż będzie ciekawie chyba... Taka sytuacja z życia wzięta. Z całą pewnością osoba zainteresowana powinna spalić się ze wstydu - debili nie sieją "tworzą" się z chorych ambicji i przerostu treści na formą.  
Słoneczne jesienne popołudnie, za oknem tańczą na wietrze kolorowe liście drzew, sikorki z wróblami latają z jednej strony ogrodu na drugą takie ptasie igraszki - uciecha dla oka :)
I nagle jakiś nawiedzony ktoś dobija się do bramy. Pali się czy coś myślę... 
Idę powolutku, sorry potwornie bolą mnie nogi. Nalatałam się jak dzikus: schronisko dla psiaków, sklepy bo to czwartek trzeba uciec przed weekendowym ruchem, poczta i obowiązkowo przy czwartku sklep rybny. 
Otwieram drzwi i cóż moje oczy widzą młody człowiek prycha jak stary parowóz, myślę będzie ciekawie i słucham. A tu jak walnie jego kwiecista mowa, oj chłopie zaczyna iskrzyć i to bardzo. 
Jego pretensji nie ma końca, a to że nie odbieram telefonu od niego bo dzwoni od 10.30 i że musi jechać z daleka (raptem 8 km) ale żol, masakra i kto mu kazał, z tym że po chwili sam zreflektował się co palną za głupotę temat ucięty - bijesz chłopie punkty!!!
 A to że mam cały czas nagraną jaką idiotyczną wiadomość na sekretarce i co ja w ogóle sobie wyobrażam. Brakowało mi stwierdzenia że jestem jak dupa od srania (sorry) aby kłaniać się mu w pas bo on jest klientem.
Jak się już wypowiedział... mówię spokojnie, że powinien dokładnie czytać co napisaliśmy w naszym sklepie* albo jak ma problem z tym to dobrze odsłuchać wiadomość jaka jest na sekretarce.
 Ale po co...
Moja szybka diagnoza:  gość ma problem z czytaniem ze zrozumieniem - obecnie to przerabiają dzieciaki w gimnazjum - albo z przyswojeniem treści werbalnej też ten sam poziom edukacji. 
Gość piekli się dalej, brakuje jeszcze żeby potupał nóżkami jak rozkapryszony gówniarz.
Szkoda mi dnia odprawiam go z czarującym uśmiechem,że nic tu nie załatwi. ODWIDZENIA - mówię stanowczo. 
Na odchodne rzuca mi ja to opiszę w necie. Powodzenia...   
Siadam przy stole i jest mi go żal. 
A wystarczyło powiedzieć DZIEŃ DOBRY, uśmiechnąć się, zagadnąć że potrzebuje coś na wczoraj, może Pani pomoże. Ale po co, pytam po co?
Wiem - bo grzeczność to cecha ludzi wielkich a nie krnąbrnych dzikusów mający wielkie auto służbowe i przerost treści na formą.
Kocham to że ma własny biznes i mogę uczyć pokory i szacunku do sprzedawcy.
Sprzedaję tu w moim domu kiedy chcę i komu chcę.

Miłego wieczoru.   
------------------------------------------------------------------------------------------------------------




*Nigdzie ale to nigdzie nie ma informacji, że jest możliwość zobaczenia towaru w siedzibie firmy pracujemy w necie i cenimy sobie spokój ducha.

środa, 2 listopada 2016

Cisza...


Wieczór, za oknem krople deszczu tańczą na parapecie. 
Jestem szczęśliwa, że kolejny pokręcony dzień już za mną.
Zamykam oczy, przywołuję obrazy ostatnich wakacji. 
Szukam zapachów lata,szumu fal delikatnie muskających betonowy brzeg przystani. 
Było pięknie, spokojnie i ta cudowna cisza za którą teraz tęsknię. 
Rodzina była jeszcze w komplecie a potem... pyk i bańka mydlana pękła. 
Cały cholerny świat się rozpadł... i co znowu nastała cisza ale inna. 
Cisza smutku, rozpaczy, tęsknoty. 
Czas leczy rany jak mówią ale ile to jeszcze potrwa?
Nie wiem? 
Kolejny raz nie udało mi się rozpoznać wroga...
Znowu odszedł ktoś bliski... 
Została cisza, cisza...