Ciężki
dzień – chyba idzie jakaś grypa. Niby wolne a cały czas coś się
dzieje. Co chwilka ktoś do mnie zagląda i niby tak o coś zapytać,
coś sprawdzić. Dobra troszczą się o człowieka bo kochają.
Prawdziwie kochają i to miłe. Od zawsze byliśmy inni, prawdziwi.
Mieliśmy i mamy swoje zasady. Fakt nie każdemu odpowiadały, czemu
nie wiem. Przecież od nikogo nie wymagaliśmy żeby się do nas
dostosował. Prowadziliśmy otwarty dom. Każdy mógł do nas wpaść
i pogadać o byle czym, tak bez umówienia się, bez zapowiedzi. Nikt
nikomu nie przeszkadzał.
Jak
do synusia ktoś wpadało towarzystwo nie przesiadywało na klatce
(jak mieszkaliśmy w bloku) albo pod daszkiem przy drzwiach
wyjściowych. Małżonek dostawał szału widząc jak ktoś wystaje
na klatce czy przed domem. Nikt z naszych znajomych nie jest bezdomny
i powinien gości zapraszać do domu bo to kulturalne i takim
postępowaniem szanuje się druga osobę.
Czasami
zdarzało się że ktoś wpadł się wyżalić, popłakać nad losem.
Zostawić mały urywek własnego życia, niedoli.
I
tak powoli różne ciężary spoczywały na moich barkach. Nie wiem
czemu każdym się przejmuję, cholera jakbym sama swoich problemów
nie miała. Z czasem stałam się szorstka, wredna, złośliwa –
tak zamknięta w swojej bańce do której nie chcę ostatnio dać
nikomu dostępu. Chyba jestem zmęczona całokształtem.
Co
jakiś czas diametralnie zmienia się całe moje życie.
Gdzieś
wyjeżdżam, zmieniam adres, pracę bo staję się wypalona w tym
miejscu. Teraz tak osiadłam tu na tej miejscówce już 12 rok.
I
nosi mnie, oj jak mnie nosi. Zamknąć ten odcinek życia i pognać w
świat. Ale gdzie nie wiem. Patrzę na różne dziwa natury i co
chwilę chcę lecieć to tu, to tam. Małżonek mówi mi dołączać
te miejsc do listy życzeń albo kupuj teraz. Bez konkretnego grosza
przy dupie mogę tylko patrzeć i wzdychać... Wiem jednak że moje
marzenia się spełniają – ale muszę poczekać troszkę.
Czasami
lepiej trzy razy przemyśleć co chcemy bo to w realu nie jest tak
cudowne jak nam się wydaje.
Miłego
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz