poniedziałek, 10 lipca 2017

Milionerka...

  Naszła mnie ostatnio taka refleksja:
"jak to jest wygrać kupę kasy? "
Nie tam jakieś 2 lub 5 tysięcy ale taki któryś milion. Wiem, że każdy grosz się przyda tym bardziej jak w portfelu wiatr hula a na kocie pusto. Możecie mi zarzucić, że jestem pazerna bo nie zadowalają mnie tysiące ale każdy w duchu chce być chociaż na jakiś czas bogatym panem. Wierzcie mi każdy chce tylko nieprzyznane się do tego bo twierdzi, że pieniądze szczęścia nie dają akurat... 

  Z cała pewnością zabrałabym kasę i wyjechała gdzieś daleko i z dużym prawdopodobieństwem byłyby to Bieszczady. 
Dzikie, nieodgadnione, magiczne. Życie tam jest trudne i wymagające ale tam bym osiadła na starość z mężem. 

 Kiedyś pijąc kawusię z mężem dyskutowaliśmy na ten temat. Rozmowa była burzliwa ale koniec końców doszliśmy do wniosku, że jak by się tak zdarzyło nikomu nic nie damy (patrz rodzina, znajomi i etc.). Zapytacie dlaczego odpowiedź jest prosta. Chcąc się podzielić z kimś w dobrej wierze podarujesz jakąś kwotę to Ci zarzucą, że tylko tyle im dałeś.
"Patrz dał drobne grosze a sam pławi się w luksusie. My dostaliśmy jakieś drobne..."
A jeżeli nikomu nic nie dasz to i tak Ci dupę obrobią a kasa będzie Twoja! Rachunek jest prosty... Jedynie jeżeli miałabym podarować jakiś odsetek z wygranej to na schronisko dla zwierzaków i to bez rozgłosu ot tak i już przyszła kasa i jest. 


 Tak było jakiś czas temu pomysłów całe mnóstwo ale teraz  jestem mądrzejsza (chyba) i bardziej doświadczona.
 Teraz jak bym wygrała miliony to usiadłabym, napiła się dobrej kawy i pomyślała co dalej. Datek na schronisko oczywiście by został ujęty w planach tu nic się nie zmienia.
 Tak bym zrobiła pomyślała co dale...
Miłego :)