poniedziałek, 23 października 2017

Beznadzieja nie dajmy się zwariować

  Miałam ostatnio odrobinę czasu żeby poczytać to i owo. 
Poszperać w "starych" zakamarkach moich zakładek w necie. Przez przypadek natknęłam się na zwierzenia albo "płacz" kobietki, która miała przesrane w życiu. No cóż z reguły takich osób nam szkoda bo krzywda nie należy do przyjemnych. Posiedziałam dłuższy czas na jej stronie.  
Zagłębiłam się tak porządnie w to co pisze, nawet ją zaczęłam podziwiać bo zaczęła powolutku wychodzić z marazmu tego przykrego życia. Jednak pod koniec lektury coś mi przestało grać i ta muzyka coraz bardziej była fałszywa.
Nie wiem może ta moja cholerna podejrzliwość czy coś ale ...
kobietka robi jakieś badania (do pracy psychologicznej) albo ma niezły ubaw z tego jak inni reagują na jej pseudo krzywdę (bo już sama nie wiem co jest prawdziwe). 

 Rozbroiło mnie jedno zdanie jeżeli ktoś ma jakiś problem niech do niej napisze (nie jest to cytat - ale tak to miało chyba brzmieć).

  Niech ktoś mi wytłumaczy jak to może być że jesteś stłamszona, poniżona cały czas jest Ci źle. Niby odbiłaś się od dna ale znowu padasz na ryj i piszesz że życie Cię dobija.
Jak możesz komuś pomóc przecież to równia pochyła - lecisz Ty a za sobą ciągniesz innych.

  Psychika ludzka to tak ciężka strona naszego bytu że mało kto może zdać sobie sprawę z tego ile można wyrządzić szkody jeżeli "zajmie" się tobą ktoś nie odpowiedni. 

  Zostawmy psychologię specjalistom nie bawmy się tymi klockami.
A i żeby jasność była daleko mi do psychologa, psychiatry i innych speców. Zawsze wierzę mojemu przeczuciu i intuicji i  o dziwo mam nosa...


Miłego :)