piątek, 21 grudnia 2018

Święta Matki Polki!

Witajcie!!!
Miałam odpocząć od pisania, nabrać większego dystansu do życia ale nie mogę, normalnie nie mogę.
Od kilku dni bombardują nas wszędzie świętami. Gdzie się człowieku nie obrócisz święta i święta.
Jest to już bardzo męczące. Jak tak dalej pójdzie to mi obrzydzą cały ten magiczny świąteczny czas...
Ale dziś nie o tym.
Przeglądając cały ten badziew internetowy natknęłam się na jednym z portali na taki obrazek:
choinka śliczna według najnowszych trendów - wiecie zieleń, granat, pióra to co teraz modne.
Z jednej strony stoi zadowolona mamusia a z drugiej chlipie mała dziewczynka skarżąca się tatusiowi, że mamusia nie pozwoliła przyozdobić choinki jej własnoręcznie zrobioną ozdobą - wiecie takie coś tam zrobione przez rączki dziecka.
No tak to wyglądało, osobiście ryczałam ze śmiechu przez kilka minut ale jak tak pomyślałam to... qrwa ja też jestem taką krową jak ta mamusia. Nie wiem czy my mamy jakiś kompleks choinkowy czy coś? Gdzie się nie spojrzy chwalimy się tymi drzewkami. Tu styl szwedzki, tu styl angielski, tu styl jakiś tam. Ile z nas może się pochwalić że pozwala "ubrać" drzewko według stylu "moje dziecko"?
Która jest tak odważna? Garstka i nie ma co się oszukiwać!
Tym bardzie że wylało się tyle żółci pod tym zdjęciem. 
Tyle skrzywdzonych przez swoje Matki Polki dzieciaczków! 
A wiecie co jest najstraszniejsze, że powielamy te same wzorce po mamuśkach i też nie pozwalamy naszym dzieciom ubrać po swojemu tych drzewek.
Pomyślmy drogie Matki Polki czy aby warto?
Przez pół dnia biłam się z tymi myślami. Wieczorem przylazł młody i mu o tym opowiedziałam. Uśmiechnął się pod nosem i powiedział:
- no cóż takie życie.
Zamyśliłam się i zrobiło mi się cholernie wstyd bo moja mama nigdy nie miała żadnego "ale" co do ubierania przeze mnie drzewka jak byłam dzieckiem.
Mogło być wszystko papierowe łańcuchy, ciasteczka, cukierki. Choinka zawsze była taka inna. 
Czy ładna? 
Nie wiem, dla mnie boska. 
Co gadali inni nie mam pojęcia.
Chyle czoła przed moja mamą!
Szkoda, że zrozumiałam to dopiero po 20-tu latach.
Apel!!!
Matki Polki dajcie ozdobić te drzewka jak dzieci chcą i miejcie w dupie całe trendy!  

PS Jeszcze nie ma u mnie drzewka ale będzie!
Może wpadnę tu przed świętami.

Życzę wszystkim Wesołych Świąt!!!

Miłego :)



poniedziałek, 3 grudnia 2018

Coś się kończy coś zaczyna...

Wstałam rano koło 8.00 zażyłam zestaw podstawowy starego człowieka (leki). Okręciłam się na pięcie, śniadanko, kawusia, kolejny zestaw starego człowieka (leki). 
No i zaczęłam planować na dziś, na tydzień, na miesiąc bo to początek grudnia. 
Przy poniedziałku trzeba zaliczyć zakupy. Wyszykowałam się i pojechałam, dom ogarnę potem.
Zakupy zrobione. Patrze na autko oj ale brudasek musimy się umyć. Otwarli nam nową myjnię jest super aż grzech nie skorzystać. Wiem grudzień aut się nie myje ale pogoda sprzyja. Bryka lśni 😍. Super!
No i fajnie, spoglądam w niebo chmury w takiej umiarkowanej ilości widać przebłysk błękitnego nieba.
Jakiś samolot mknie tam gdzieś daleko a ja tu na dole stoję, patrzę i zadaje sobie pytanie - co ja tu qrwa robię...
Brak odpowiedzi? Nic pustka w głowie. 
Macie tak czasami? 
Niby wszystko poskładane, wszystko na swoim miejscu (tak mi się wydaje) a jednak coś qrwa nie gra.
Czyżby to był początek czegoś nowego? Nie wiem.
Wróciłam do domu zrobiłam kolejną kawę.
Muszę odpocząć, nie wiem na jak długo, może to tylko spadek ciśnienia albo szydła w dupie...trudno powiedzieć.
Poczekam i zobaczę co z tego wyjdzie ale chyba rodzi się nowe. 
Teraz jestem jednak w lesie i czekam co przyniesie mi los.

Do miłego :)
   

wtorek, 27 listopada 2018

Starszy Pan - Wielki

Kochani dzisiaj bardzo krótka historyjka ale w 100% prawdziwa. Jak ją usłyszałam to aż siadłam na dupie a kopara mi opadła...
Starszy Pan, już "słusznego" wieku postanowił zadbać o siebie. Tak się stało że jego małżonka odeszła i musiał jakoś zagospodarować swoje życie.
Szło mu to jednak bardzo ale to bardzo ciężko. Całe lata miał jednak żonę która o niego dbała i była przy nim! Podkreślam była przy nim! Teraz pustka ogarniała biedaka.
Na dodatek został wyrzucony z domu w którym mieszkał z żonką bo jej synalek stwierdził, że ma ojczyma w dupie. 
Z dnia na dzień został sam, bez domu, bez perspektyw. Jak ogarnąć ten wrogi świat. Pan starszy miał też swoje dzieci ale to też bardzo ciekawe "figury". Jak mogli to robili wszystko żeby okuć go na kasę i wyciągnąć ile się da takie hieny - obecnie bardzo popularny gatunek w społeczeństwie. Nie wiem dokładnie jak to się stało ale pan starszy wynajął mieszkanie i o dziwo zaczął ogarniać nowe życie. Dzieciaki hieny też się pojawiały a to obiadek a to zakupy - póki dziadek płacić kaskę. Potem stwierdził, że wygodniej będzie mu w domu opieki. Tam ma opiekę lekarską, towarzystwo w podobnym wieku i po przejściach różnych. Hieny dostały po mordzie... ups jak to tak? jak tak można? a co z nimi? co ze sponsoringiem? Gówno!
Klamka zapadła starszy pan się przeprowadził. Na początku hieny przyjeżdżały co tydzień potem coraz rzadziej. Szkoda starszy pan tęsknił bo jednak to dzieci a i wnuki też się znalazły ale każdy miał swoje sprawy i swoje problemy.
Lata płynęły a on ciągle czekał i tęsknił aż tu któregoś dnia doszła do hien wiadomość starszy pan zmienił adres zamieszkania. Wyjechał do nowego domu opieki na drugim końcu kraju. A jak, brawo pan starszy! 
Wyjechał i co więcej nie podał adresu hienom tylko jedna osoba zna jego obecny adres. Osoba która miała dla niego zawsze czas. 
Hieny furii dostały, 
- jak on mógł myśmy mu cały czas usługiwali a on taki numer wywinął...
W realu komentarz jednej z hien był bardziej brutalny ale z szacunku dla pana starszego nie przytoczę go.

Patrzcie jak strasznie musiał cierpieć że zdecydował się na tak odważny krok i  to w "stosownym" wieku. Wyjechać bardzo daleko byle jak najdalej od dzieci, rodziny...
Zastanówcie się jak traktujecie starszych żeby i oni nie uciekli od was daleko,bardzo daleko i nie podając adresu zamieszkania.

Miłego :)

   



piątek, 16 listopada 2018

Natan - psie dziecko!

Na taki wpis natrafiłam kilka dni temu na profilu: "Dom dla Lopeza". 
Grzecznie proszę (a to mi się rzadko zdarza nacisk na proszę ) poczytajcie:

Psie dziecko ogromnie skrzywdzone przez człowieka  
Natan nie cieszy się na widok ludzi, nie skacze, nie macha ogonkiem....on po prostu się boi.... Nie chcemy myśleć co ten biedny piesek doświadczył ze strony człowieka skoro tak się zachowuje. 
Natan ma około roku, trafił do schroniska kilka dni temu, nie ma w nim cienia agresji jest tylko ogromny strach....nie chodzi tylko czołga się przed człowiekiem i siusia pod siebie 
Biorąc go na ręce w pierwszej chwili zaczął ogromnie płakać, nie wiedział co się z nim dzieje, co chcemy z nim zrobić. Serce rozpada nam się na milion kawałków....

Może ktoś pomoże... miejcie serce 💕
piesek jest w schronisku w łódzkim wchodząc na ich profil na FB - "Dom dla Lopeza " więcej informacji!
                                                                NATAN

Niepodległość - moje trzy grosze

No tak wszyscy się rozpisują,  dzielą swoimi odczuciami i przemyśleniami. Zatem czynię to i ja!
Konkretnie chcę się podzielić z Wami nazwijmy to szumnie recenzją po wysłuchaniu i obejrzeniu: "Koncertu dla Niepodległej".
Przypominam mój patriotyzm jest znikomy i mam w dupie cały ten kraj. Nieszczęście mnie spotkało, że tu się urodziłam i muszę w jakimś stopniu łożyć na ten syf, polityków i cały ten kram.

Dostałam po mordzie jak na panteonie nie zaświecił się kwadracik z LECHEM WAŁĘSĄ - szczyt!!! Najpierw myślałam, że mi na oczy poszło ale nie myliłam się bo Kinga Rusin potwierdziła mi to w niedzielę rano. Co jak co ale Lechowi szacunek się należy - jak nic z Polską kojarzy się Papież, Piłsudski i Wałęsa. Mogą go wygumkować z historii ale on sam się obroni.
To mnie najbardziej wkurzyło!!!

A Piłsudski w tym koncercie, był tak jałowy, tak dziadowski że szok. Z tego co można znaleźć w archiwach Piłsudski był wojownikiem a nie dupą za krzaka. Głos miał konkretny a nie miałki jak ten odtwórca. Żenada,  skąd wzięli tego gościa? Może ktoś za bardzo chciał a wyszło jak zawsze...
taka potem naszła mnie myśl, że to ksiądz? 
Do przemyślenia na potem...

Igor Herbut - też gość poleciał, brak w jego głosie jakiejkolwiek namiętności. Kochanek do dupy. 
W życiu bym się z nim nie zapomniała... błe😱
(uwaga! nawiązuję do utworu jaki wykonywał).

Wisienką na torcie było wykonanie - "Dziwny jest ten świat".
No, nie wiem ale utwór mówi o niesprawiedliwości, o krzywdzie, o jątrzeniu fakt ludzi dobrej woli jest więcej ale obecna władza tak nas na szczuła jeden na drugiego że aż przykro. Proponowałabym raczej utwór "Płonie stodoła"... może coś uratujemy.

Na koniec moje ukłony i szacunek dla Pani Stanisławy Celińskiej za "Warszawo Ma". Pięknie!!! Cudownie!!! Nastrojowo!!! 
I co można? 
Można!
Da się?
Da się!

Miłego :)

  



środa, 7 listopada 2018

Wredne, chamskie, bez empatii...

Na początek bo to ważne dla mnie!
Jaga super, że jesteś i tak ogólnie dziękuję 😘
Tak kochani wszystkie bezpieczniki puściły a zawór bezpieczeństwa wywalił jak cholera!
Sprawa prosta:
obdarli z godności,
sponiewierali jak tylko można,
a na koniec kazali sobie zapłacić... 
Co się stało? 
Człowiek trafił w szpony konowałów, cholernych lekarzy z kilkoma tytułami przed nazwiskiem ale to tylko takie tam "wyrazy".
Miało być bez bólu w przyjaznym środowisku a wyszło jak zawsze.
Najbardziej człowieka boli to że towarzystwo było z polecenia ale niczym nie odbiega od standardów, nawet się nie silili na miłe gesty.
Przedstawię to z mojego punktu widzenia a raczej leżenia.
Pod koniec czerwca miała zaplanowany zabieg w szpitalu.
Przyjęli mnie zgodnie z planem, sala pooperacyjna czysta mała trzy łóżka - tu jest OK.
Nie miała najmniejszej ochoty nawiązywać znajomości więc mi to odpowiadało. Miało być szybko krótko i tyle.
Po "zakwaterowaniu"  się zaczęło wpadłam jak śliwka w kompot!
Badanie na początek i przygotowanie zespołu do tego co będziemy robić z tą liczbą statystyczną.
Nikt ale to nikt do tej pory mnie tak nie potraktował!
Jeszcze nie zdążyli mnie pokroić a już zaczęli od niewybranych żartów. 
Hallo ja tu jestem i słyszę co się qrwa gada... o mnie!!! 
Zero ale to zero poszanowania drugiego człowieka było mi tak przykro że najchętniej pozbierałabym, się do domu i tyle.
Jestem wredną małpą i umie przysrać jak mało kto ale bałam się jak cholera co ze mną zrobią.
Zacisnęłam zęby - jakoś to będzie, może uda mi się kiedyś odgryźć bandzie cweli - zapamiętam ich.
Moje męczarnie trwały parę dni przyzwyczaiłam się do chamstwa elity lekarskiej. Doktorek który miał mnie niby prowadzić nawet nie zajrzał, no fakt nie dostał kasy na początek. 
Polecacz też miał mnie w dupie, może nie tak do końca bo wpadł raz i raz zadzwonił. Szał nie??
Dobrze że jest małżonek!!!
Na niego można zawsze liczyć - serce kochane.
Akcja toczy się dalej po wyjściu trzeba iść do kontroli a z racji że doktorek z tytułami i był w temacie nie musiałam dużo gadać poszłam do niego. Tu zaczęły się wizyty za kasę. Pomyślałam powinna być kultura i miło. Oj coś bardzo mylnego!!! Facetowi tytułu przed nazwiskiem do głowy walnęły. Nie spotkałam w całym moim życiu takiego gada. Jak poszłam za kasę to inni sprawiali przynajmniej pozory ten, nie! Płaciłam jak za zboże ale to już ostatnia wizyta. 
Jeszcze teraz mi się przypomniało polecacz pytał (bo zdałam mu relację ze wszystkiego - niech mu jest głupio) może bierze mi mniej niż innym? Nie, bierze jak innym! Ale czy to by go upoważniało do poniewierania drugim człowiekiem?
Wątpie! 
Qrwa nie mogę się do tej pory pozbierać a będzie za chwilkę już pół roku.
Dziad jeden tak mi rozpierniczył organizm że szok.
Ciągle ma jakieś problemy a to że mam za dużo lat a do emerytury brakuje mi sporo, a to że mam nadciśnienie, a to że mi tarczyca pierniczy wyniki  i tak w koło. 
Po zabiegu czułam się "dobrze" a teraz rozwalam się na kawałki...
Psychicznie też mnie szlak trafia ale takie łajzy jak ja zawsze mają jakieś zakamuflowane pokłady jadu w sobie 👍
(Nie mam innego palca więc jest ten dla wtajemniczonych).
Miłego :)





  



środa, 20 czerwca 2018

Oj brzydka ja...

Dłużej już nie mogę i dzisiaj będzie krótko ale treściwie.
Opluje wszystkie próżne damulki i czasami jeszcze gorszych lalusiów.  
Od czasu do czasu jest zmuszona do przeglądania social mediów - magazyn czy też składowisko wszelkiej próżności i zakłamania. Skład wszystkich biednych nieszczęśników z krzywymi nogami i zębami, dupą za bardzo płaską czy też dupą za bardzo odstającą. Jest tam tyle nieszczęścia, biedy, smutku, rozczarowania i innych dupin. Zygać mi się chce jak jedna stara pudernica z drugą ma problem czy pokazać swoje foto czy to wypada w jej wieku czy też nie. I pyta wszystkich co by oni zrobili? 
Zdjęcie oczywiście puszcza w świat...  a potem czeka na komentarze i cóż my tam mamy same słodziaki jak piękna, jak smukła a ja dopisałabym jaka durna. 
Qrwa kobieto czy ty faktycznie liczysz, że ktoś ci prawdę napisze a ty mu na to pozwolisz (bo zablokujesz jego komentarz)? 
Głupia jesteś i tyle! Na tym cholernym świecie nie ma szczerych pochlebców. Zadaj sobie lepiej pytanie ilu masz prawdziwych przyjaciół przez duże "P" i wszystko ci się wyklaruje jaka ty piękna jesteś. Nie licz że w sieci masz prawdziwego sprzymierzeńca. Trzeba być prawdziwym szczęściarzem żeby znaleźć tam kogoś
czystego sercem i życzliwego drugiemu człowiekowi.
Taka jest prawda, gorzka prawda i tyle na dzisiaj mam do powiedzenia. 



Miłego :)
  

wtorek, 5 czerwca 2018

RODO - ale nowości i co dalej...

Długo mnie tu nie było ale mam teraz tyle pracy z tym naszym nowym domkiem, że trudno zasiąść i coś modrego napisać.
Jednak po ostatnich zdarzeniach miarka się przebrała i stwierdziłam, że trzeba wylać żółć z siebie.
 Chodzi o RODO cudo, które miało nas chronić przed chamskim, aroganckim i bezprawnym publikowaniem naszego wizerunku.
Z całą pewnością Wasze skrzynki pocztowe i mailowe pękają w szwach od wiadomości zatytułowanych tajemniczo RODO.  
Szlag mnie już trafia bo wszyscy głupieją na tym puncie a nasi politycy (krajowi) gówno zrobili w tej sprawie. Nawet cholernej ustawy nie napisali bo mają inne bardziej poważne (oczywiście jak oni myślą) sprawy do załatwienia. Każdy błądzi jak ślepiec w tych przepisach i jeden od drugiego większe pierdoły wypisuje.
Sama też "G"-no wiem i czekam aż ktoś łaskawie coś mądrego i rzeczowego napisze czy co tam mają zrobić ci z rządu.
Czytałam że u nas przepisy o ochronie danych osobowych są od 1997 roku. Teraz tak myślę to od tego czasu jak z klatek zniknęły "Spisy lokatorów".
Takie dwa momenty miała w życiu.
 Dzwoni do mnie jakaś Pani nie pamiętam z jakiej firmy i coś tam zachwala, że to i tamto... pytam skąd Pani posiadła mój nr telefonu skoro jest RODO. 
Cisza, i cisza...
Pani wchodzi na wyżyny intelektu i mówi:
- komputer ten numer wylosował i ona go nie zna i nie wie nic o mnie
tylko zapomniała podać że zna moją lokalizację (miejscowość do której dzwoni).  Dziwne biedaczka taka niekumata i nic nie wie.
Drugie zdarzenie
Musiałam pomoc sąsiadom w pracach na wsi. Podjeżdża jakaś menda pseudo reporter - dziennikarz i robi nam zdjęcie. Bez pytania czy ktoś ma na to ochotę. Nie wysiada z auta tylko tak z rękawa trzaska zdjęcie i sru łajza pojechała. 
Dodając na zakręcie że te fotki to na FB będą za kilka minut.
Qrwa szlag mnie trafił.
Co jak co ale dbam o moją prywatność. Trzeba bardzo się napracować żeby znaleźć jakiekolwiek informacje o mnie.
Nie życzę sobie zdjęć wśród znajomych, którzy bez opamiętania rąbią te zdjęcia i wrzucają do sieci a potem płaczą, że ich okradli czy wyśmiali jakie to z nich dupki. 
 Tak dla jasności to mój wybór i nie mam zamiaru się obnażać przed światem. Myślałam, że te RODO coś człowiekowi zapewnia ale to kolejne gówniane pierdoły...


Miłego :)






    

środa, 28 marca 2018

Pies ogrodnika sam nie...

Oj jak ten czas szybko płynie
nawet nie wiem kiedy minęły te dwa miesiące aż mi wstyd.
Stwierdzam, jednak że jestem w pełni usprawiedliwiona i już tłumaczę dlaczego:
- musiałam dojść do siebie wyniki ciągle były niepoprawne aż coś pykło i stał się cud (lekarze dziwili się ale mam chody chyba tam na górze 😏) 
- czekałam na ten czas w którym małżonek da zielone światło i pojedziemy do naszego nowego domu.
No i tak zeszło jakoś.

 Przejdźmy do sedna:
"Pies ogrodnika; samemu nie zje i drugiemu nie da."
Pojechałam do mojego domku i co... woda nam zamarzła!
Brak jej w rurach w kuchni i łazience, brak jej w kibelku!
Wszędzie, wszędzie jej brak! Jedyny ratunek to jakaś tam stara studnia, śnieg z podwórka i woda do picia z buteli ze sklepu który akurat był zamknięty.
Takiej wolnej amerykanki dawno nie miałam ryczałam pół dnia.
Miało być pięknie a wyszło jak zawsze pod górkę.
No cóż, spartańskie warunki opanowaliśmy i decyzja jedna aczkolwiek bardzo kosztowna przyłączenie do WODOCIĄGU.
Nie miałam funduszy na wodociąg w kosztorysie remontowym a poprzedni właściciel domu o tym nie wspomniał, że są takie niespodzianki i znowu ryczałam ale już 3 dni.
Małżonek operatywny gość poczytał i podzwonił tu i tam, zorganizował projektanta i firmę wykonawczą. 
Jeny ale byłam szczęśliwa. 
Możecie wierzyć albo nie ale jak do tej pory pierwszy raz spotkałam się z taką życzliwością i zaangażowaniem ze strony urzędników jak nigdy! 
Fakt wiem, że będzie to kosztować ale koszt dojazdów, zmarnowanego czasu w urzędach się spłaci.
Wszystkie papierki, dokumenty i inne duperele nam załatwili.
Całe zestawy wysyłali do podpisu i Boże dziękuję za internet bo było to migiem! 
Jedynie raz wysłany list pocztą szedł tydzień (tu jak zwykle poczta dupy dała - standard). Drugi raz takiego błędu już nikt nie popełni.
Teraz z perspektywy czasu tak myślę, że ta przesyłka była pechowa. Musieliśmy uzyskać zgodę na przyłącz do wodociągu przez pole jakiegoś pieprzonego buraka - teraz już wiem, że to menda i mój pierwszy wróg na wiosce!
Jak można być takim wrednym gnojem i pienić się o 50 cm przekopanego pola jak się ma 100 ha. Ręce mi opadły, argumenty jakie nam przedstawił powaliły mnie na kolana. Mam czekać do jesieni i być bez wody w rurach bo ta menda ma zasiane coś na polu. Małżonek grzecznie tłumaczy debilowi jak krowie ( a raczej bykowi) na rowie że bez wody nie da się zrobić remontu. 
Chciał się zapytać ile plonu mu zniszczymy to mu za te straty zapłaci niech tylko podpisze bo tak pierdoła nie może przecież stanąć na drodze. Czemu mamy sobie utrudniać życie?
 Burak myślał i wysunął nowy argument, że nie może być żadnych urządzeń bo to utrudni mu dostęp do pola. 
Myślę jakie urządzenia? Miałam dosyć. Dobrze, że małżonek to taka siła spokoju, ja bym mu w ryj napluła i poszła. A potem wróciła ale nie ugodowo tylko z przytupem a to potrafię.
Potem się dowiedziała, że nie ma on jako jeden z kilku na wsi dostępu do wodociągu... czyli jakby tu powiedzieć: 
"pies ogrodnika (...)" a mieli tu być wszyscy tacy życzliwi i tak się cieszyli, że są nowi sąsiedzi. Polska rzeczywistość, eh! 

 Dzisiaj się dowiedziałam, że projektant tak ogarnie sprawę żeby nic tam nie kolidowało na tym cholernym polu.
Przeglądałam też ostatnie zdjęcia mojego azylu ale się wzruszyłam bo znalazłam coś co pokochałam a tu takie szopki. Czekam tylko na ten czas żeby zaszyć się tam i żyć w ciszy bez tego gównianego świata i jak najdalej od debili. Kwiat Ci na drogę oby jak najdalej ode mnie! 




  Kochani tak przy okazji Wesołych Świąt !!!
Miłego :)
       
  


   

wtorek, 30 stycznia 2018

Już czas zacząć myśleć o sobie

Powinnam zacząć od... długo mnie tu nie było ale skłamałabym bo zaglądałam tu od czasu do czasu. Jednak nie miała nic mądrego do powiedzenia to się nie odzywałam. Nie wiem czy każdy ma tak u siebie żeby raz na jakiś czas posiedzieć "w ciszy" odizolować się od tego harmidru, obłudy i innych takich pierdoł rujnujących nasze życie. 
Zdrowie do dupy ale się leczymy oby szybko bo mnie już szlak trafia bycie w takiej niemocy. Praca toczy się swoim jakimś tam tokiem, raz z góreczki (a właściwie pagórka) a raz pod górę czyli jednym słowem: hm...
Ale to i dobrze bo czasem nie mam siły na nic i zapadam w takim letargu...

Latorośl moja osiąga swoje nowe szczyty: 
- nowa praca
- miłość w rozkwicie
- plany na nowe życie
Fajnie jest tak na niego patrzeć i widzieć, że cieszy się życiem. Zaczyna składać je w jakąś konkretną całość. 
Czy mu się uda nie wiem, bo do tanga trzeba dwojga... 
a tu takie dziwne niespodzianki wychodzą.
Mnie osobiście to przeraża ale już czas żeby i on poznała jak wygląda prawdziwe życie bez mamusi i tatusia.

Już czas zacząć myśleć o sobie, zacząć na nowo układać swoje życie. Zostawić wszystko w cholerę i iść po nowe. 
Czy dobre?
Nie wiem ale wiem z całą pewnością inne. 
Teraz to już takie moje dojrzałe i przemyślane w każdym kierunku - chyba?
Bez obciążeń, bez bagażu, bez jakichkolwiek zobowiązań rodzinnych.  
Nowa karta w mojej księdze życia...


Miłego :)





wtorek, 2 stycznia 2018

Reasumując...

 Życzmy sobie wszystkiego dobrego i bądźmy szczęśliwi w tym Nowym Roku!!!
Tak konwenanse mamy już za sobą.
Podsumowanie tego co już było czyli rok 2017.
Tak szczerze to nawet był to dobry rok dużo się działo tak na każdej ścieżce mojego życia.
* Na początku roku pieprzone Państwo zafundowało mi karuzelę i "rollercoaster" ze swoimi cholernymi nie douczonymi urzędasami - bezprawnie zawłaszczając moje ciężko zaoszczędzone pieniądze. 
* Potem miła odskocznia synuś ma swój pierwszy tytuł naukowy który potem jak się okaże będzie jego pryszczem na dupie bo nie będzie mógł znaleźć "idealnej" dla niego pracy i będzie bardzo sfrustrowany! 
* W połowie roku całus w dupeczkę synusia i wio w świat - leć chłopie zdobywać doświadczenie i pokorę!
* Ha i tu zaczyna się luksus dla mnie - misterny plan utkany przeze mnie jak wkręcić dziecko i znajomych że się było na końcu świata.
Wierzcie mi miny ich wszystkich nie do zapomnienia. Fakt od tego "żarciku" mam problem żeby mi wierzyli w rewelacje jak się toczą w moim życiu, ale warto było, oj warto było.  
* Wakacje spokojne i relaks z prywatną plażą i takimi tam duperelami - fajnie było.
* syn wraca do kraju i znowu schody pod górkę. Nie wiem czemu albo gdzie popełniłam błąd w jego dostosowaniu do rzeczywistości. 
Sorry nie wiem co spieprzyłam?
* No mamy koniec października nowy nabytek jak grom niszczy rodzinę. Matka z ojcem kupili dom! Do dzisiaj niektórzy mają problem żeby oswoić się z tą myślą a wiem że będą jeszcze większe cyrki jak się moja czcigodna rodzinka dowie. 
Szlag ich może trafić na miejscu. No cóż...
* I mamy grudzień, koniec roku. Jak dla mnie tragiczny i nie spodziewałam się takiego zakończenia. Co wizyta to inny "wyrok". Ręce opadają ale jakoś to trzeba przeżyć, przeczekać i być cierpliwym. 

Reasumując to nie był zły rok tylko koniec taki zaskakujący i smutny...   

Miłego :)