środa, 2 listopada 2016

Cisza...


Wieczór, za oknem krople deszczu tańczą na parapecie. 
Jestem szczęśliwa, że kolejny pokręcony dzień już za mną.
Zamykam oczy, przywołuję obrazy ostatnich wakacji. 
Szukam zapachów lata,szumu fal delikatnie muskających betonowy brzeg przystani. 
Było pięknie, spokojnie i ta cudowna cisza za którą teraz tęsknię. 
Rodzina była jeszcze w komplecie a potem... pyk i bańka mydlana pękła. 
Cały cholerny świat się rozpadł... i co znowu nastała cisza ale inna. 
Cisza smutku, rozpaczy, tęsknoty. 
Czas leczy rany jak mówią ale ile to jeszcze potrwa?
Nie wiem? 
Kolejny raz nie udało mi się rozpoznać wroga...
Znowu odszedł ktoś bliski... 
Została cisza, cisza...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz