No i mamy koniec sielanki, koniec wieczorów na tarasiku, koniec nocek pod gwieździstym niebem, koniec wolności.
Teraz dopadnie nas szara i bura rzeczywistość.
Znowu wrócić muszę do garów, prania, sprzątania i tych nudnych zajęć dla całej rodzinki.
Cholera nawet nie można sklecić myśli w jakąś logiczną całość.
Nie wiem czego mi bardziej brakuje wolności czy ciszy.
Wszystko mnie mierzi.
Brak słońca, zimne wieczory, cholerny smród spalanych w piecach przez sąsiadów odpadów.
Dosłownie wszystko.
Spoglądając za siebie...
Jesień mnie zawsze cieszyła bo była taka kolorowa, słonko było nisko i nie paliło tak jak latem ale miło było wyciągnąć twarz w jego stronę, posiedzieć na tarasie w fotelu pod plecikiem. Teraz mnie jakoś nic nie cieszy w tym miejscu. Najchętniej chciałabym żeby mnie Wiwi zakopała jak tego orzeszka.
Czyżby dopadała mnie jesienna chandra?
Chyba nie bo takie pierdoły mnie raczej nie interesują.
No super sama zadaje pytania i na nie odpowiadam. Rewelacja!
Fakt już mi odwala ale czy każdy z dnia na dzień kupuje dom bo ten już mu się znudził. Jest mu źle mimo tego, że 20 lat temu człowiek tylko marzył żeby w nim zamieszkać?
Takim debilem mogę być tylko ja...
No ulżyło mi teraz będę się dzieliła pracami, planami z mojego nowego domku.
Miłego :)
jak dla mnie to nie październik tylko piździernik - dziś pierwszy dzień słońce oglądam - porażka a nie jesień
OdpowiedzUsuńE tam u nas od tygodnia pięknie nawet kawa zaliczona przed domem.
OdpowiedzUsuńI to 3 razy!!! Ale ponoć idzie zło - czyli pogoda do dupy :(