Taka ostatnio spotkała mnie sytuacja
przykra jak cholera ale warta przytoczenia bo sprawa jest nie do
opanowania – oczywiście nie dla mnie.
Pierwszy listopada a potem drugi to
takie dni, w których nasz dom jest pełen ludzi z rodzinki. Niby
smutne dni ale w gruncie radosne wszyscy się jakoś tak do nas
zderzają jak do domu rodzinnego i bywa miło. Powspominamy,
pożartujemy coś wypijemy jest fajnie.
Jednak tym razem wpadła do nas kuzynka
ze swoimi dziećmi i tu zaczyna się robić wesoło ale nie dla mnie!
Kuzynka spoko lubimy ją bo
sympatyczna i życzliwa dziewczyna. Jednak jej potomkowie to inna
bajka. Jeden młodzieniec ma 10 miesięcy więc siedział sobie
spokojnie, babcia co chwilkę coś w niego wciskała a ten maluszek
potulnie wcinał to co dawała - taka urocza scenka. Jak na teraz jest uroczy.
Problem i to ogromy to jego wredny,
chamski braciszek! Braciszek starszy ale tak pozbawiony wszelkich
zahamować smarkacz, że aż boli. Gówniarz ma 4 latka, chodzi do
przedszkola i są z nim cały czas problemy. Ostatnio wpadł na
pomysł, że on będzie uciekła a pani przedszkolanka będzie go
goniła. Według niego zabawa przednia jednak nie ze strony
opiekunki. Kuzynka została kilka razy wezwana aby „ułożyła”
sobie syna. Niestety nic to nie dało bo na początku przychodziła z
pokorą i bez pretensji jednak po któreś wizycie stwierdziła że
wina tkwi w opiekunce i tu zaczęła mieć pretensje do niej.
Żałosne jest to, że matka i chyba ojciec nie potrafią sami dać sobie rady z gnojkiem. W takim przypadku
powinno się być konsekwentnym i nie dawać za wygraną smarkaczowi.
Przykro ale wychowanie dziecka na porządną jednostkę jest ciężkie
a decydując się na dziecko trzeba być odpowiedzialnym i
cierpliwym. Poświęcić dziecku czas, przytulić go, pobawić się z
nim. A nie odsuwać na plan boczny bo muszę zobaczyć co na
facebooku czy innym cholerstwie społecznościowym. Albo podrzucać
wrednego gnojka babci nich ona się z nim męczy, bo mamusia musi
zadbać o swoją figurę na siłowni czy w klubie.
Żeby była jasność nie mądrze się
bo takie rady dają wszyscy i każdy je już od lat zna a mimo to
popełniamy te same błędy.
Błędy wygodnictwa.
Tak się wściekłam, że puściły mi wszelkie zawory uprzejmości z mojej strony! No cóż kuzynka
stwierdziła, że czas do domu.
Zabrała cały problem i pojechali do
domu a mnie została wykładzina z plamami, z wdeptanymi ciastkami,
ulubiony serwet do wyrzucenia, potłuczona zastawa. Jednym słowem syf
jakich mało.
Ostatnia myśl jaka mi się nasuwa nie
przyjeżdżaj więcej chyba, że twoje dzieci będą wychowane.
Złota myśl dla potomnych:
„może się tak zdarzyć, że nikt nie
będzie chciał Cię zaprosić bo Twoje dzieci to problem a Ty na tym
stracisz...”.
Miłego :)
Very interesting post! ♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuńthank you :))
Usuń:) Nie znoszę matek które wychodzą z założenia, że ich dziecko może robić co chce - bo to tylko dziecko, ale równocześnie nie biorą odpowiedzialności za ich czyny.
OdpowiedzUsuń